Ojciec Pio

Od Pietrelciny do San Giovanni Rotondo

Święty ojciec Pio (1887-1968) to postać niezwykle intrygująca. Kult jego osoby do dziś jest żywy, a namacalnym świadectwem tego są tłumy odwiedzające miejsca związane z jego życiorysem: maleńką Pietrelcinę i przede wszystkim San Giovanni Rotondo.

Ten jeden z najpopularniejszych włoskich świętych posiadał szereg absolutnie niezwykłych darów: umiejętność bilokacji, wglądu w myśli innych ludzi, prorokowania czy wreszcie uzdrawiania.

Ojciec Pio
Pomnik Ojca Pio, foto:fotolia.com

Pietrelcina – tutaj wszystko się zaczęło

Wszystko zaczęło się w 1887 roku Pietrelcinie – maleńkim miasteczku leżącym nieopodal Neapolu, w rolniczym regionie Kampania (dziś Pietrelcina także nie imponuje rozmiarami – liczy sobie niewiele ponad 3 tysiące mieszkańców). To tam przyszedł na świat Francesco Forgione, zwany później Ojcem Pio – i zarazem jeden z najsłynniejszych stygmatyków w historii Kościoła.

Zwiedzanie Pietrelciny warto rozpocząć od centralnego miejsca w miasteczku, czyli Piazza Santissima Annunziata (Placu Zwiastowania). To właśnie na tym placu koncentrowało się życie miejscowej, żarliwie religijnej społeczności, która bez wątpienia miała wpływ na późniejsze wybory życiowe małego Francesca. Z tamtejszym kościołem pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej wiążą się także pierwsze chwile Ojca Pio jako księdza.

Pietrelcina to jednak przede wszystkim miejsce, w którym dorastał przyszły święty. Nie zdziwmy się, jeśli zwiedzając to urokliwe miasteczko, zobaczymy informację o „domach Ojca Pio”. Liczba mnoga jest tutaj jak najbardziej uprawniona, ponieważ w tamtych czasach, na terenie średniowiecznej części miasta budowanie nowych domostw, względnie ich rozbudowa – były po prostu fizycznie niemożliwe. Sprytni mieszkańcy Pietrelciny znaleźli jednak na to sposób, wykupując w razie konieczności pojedyncze izby znajdujące się w różnych punktach miasta.

Benewent – miejsce święceń Ojca Pio

Punktem zwrotnym w życiu Franceso Forgione było przyjęcie święceń kapłańskich w 1910 roku. Uroczystość odbyła się w katedrze w Benewencie. Co ciekawe, już sama nazwa miasta zdawała się podpowiadać Ojcu Pio, że dokonał dobrego wyboru. Otóż w starożytności miejscowość ta nosiła nazwę Maleventum. Rzymianie postanowili jednak przemianować ją na Beneventum. Dlaczego? Pierwsza nazwa budziła skojarzenia z frazą oznaczającą „złe wydarzenie”. Dlatego po drobnych modyfikacjach („male” zmieniono na „bene”) miasto zaczęto utożsamiać z terminem oznaczającym „dobre wydarzenie”.

Świątynia na cześć Ojca Pio
Bazylika Matki Bożej Łaskawej, foto:fotolia.com

San Giovanni Rotondo – cel pielgrzymek z całego świata

Współcześnie Ojciec Pio kojarzony jest przede wszystkim z San Giovanni Rotondo. Samo miasto, pod względem architektonicznym do dziś zachwyca starożytną strukturą, typową dla górskich miasteczek Italii. Oprócz klasztoru kapucynów, w którym Ojciec Pio przebywał ponad pół wieku (1916-1968), warto przyjrzeć się dwóm miejscom, które dobitnie potwierdzają niezwykłość naszego bohatera.

Pierwszy miejscem i równocześnie swoistym pomnikiem dokonań Ojca Pio jest stworzony przez niego Dom Ulgi w Cierpieniu. Samą decyzję o budowie tak dużego kompleksu szpitalnego na terenie właściwie pozbawionym odpowiednich dróg dojazdowych, bez wsparcia specjalistów i przede wszystkim bez koniecznych na ten cel pieniędzy, uznano wówczas za kompletne szaleństwo. W dodatku Włochy były krajem wyniszczonym przez II wojnę światową. Powstanie więc Domu Ulgi można rozpatrywać w kategoriach kolejnego z niezliczonych cudów, jakie miały miejsce za sprawą niezwykle skromnego i niepozornego zakonnika.

Z kolei świadectwem niemalejącej do dziś popularności świętego jest kościół – bazylika Matki Bożej Łaskawej. Najpierw była to niewielka świątynia. Gdy sława Ojca Pio zaczęła wykraczać poza Włochy, w 1956 roku zbudowano obok bazylikę bardziej pokaźnych rozmiarów. Jednak i to okazało się za mało. Pielgrzymi szturmujący San Giovanni Rotondo przyczynili się do tego, że od 2004 roku w mieście funkcjonuje monumentalny kościół Chiesa San Pio.

Podróż śladami Ojca Pio to nie tylko „zaliczanie” kolejnych zabytków, którymi usiana jest włoska ziemia. To przede wszystkim okazja, by spróbować dotknąć i choć w niewielkiej części zrozumieć fenomen człowieka, który swoim życiem porwał tłumy. I nadal porywa.

Podoba Ci się ten artykuł? Podziel się ze znajomymi!