W miniony weekend 16 i 17 kwietnia Politechnikę Gdańską opanowali podróżnicy, autostopowicze i amatorzy wypraw. Wszystko za sprawą pierwszej edycji festiwalu globtroterskiego “Gdańska Akademia Podróży”.
To były dwa, intensywne dni wypełnione prelekcjami, konkursami z nagrodami oraz warsztatami, m.in. z wyszukiwania tanich lotów czy fotografii. Od rana do późnego wieczora pasjonaci podróżowania opowiadali o swoich niezwykłych wyjazdach i doświadczeniach. Wśród nich znaleźli się studenci, którzy z niewielkimi oszczędnościami w kieszeni autostopem przemierzają świat oraz zawodowcy, tacy jak Michał Kochańczyk. Zabrali oni uczestników spotkania w przeróżne rejony świata: do Chin, Kirgistanu, Iranu, Jordanii, północno-zachodnich krajów Afryki czy południowej Ameryki. Podczas kwietniowego weekendu można było usłyszeć, m.in. jak smakuje skorpion, w jaki sposób wykręcić się od ślubu z Chinką, czy możliwe jest złapanie stopa na pustyni oraz co zrobić, by stać się gwiazdą tureckiego wesela. Jednak podróżowanie to nie tylko niezapomniane przygody, ale, jak przekonywał Marcin Miłoszewski, także próba powrotu do prostoty, czas na refleksję, możliwość spojrzenia na rzeczywistość z innej perspektywy oraz inwestycja w przyszłość. O tym, że samodzielne wyprawy są wartościowym punktem w CV wspominał Kuba Rydkodym.
Gdańska Akademia Podróży została zorganizowana z inicjatywy dziesięciu studentów Politechniki Gdańskiej. O przygotowaniach do wydarzenia z główną organizatorką Eweliną Grynią rozmawiała Dominika Prais.
Dominika Prais: Na Facebooku funkcjonujecie jako społeczność. Czy jesteście rodzajem organizacji?
Ewelina Grynia: Założyliśmy społeczność, żeby zacząć nową tradycję na politechnice. Nie wiemy, gdzie nas poniesie, a to ma nam ułatwić kontakt i działanie, tak by udało się za rok czy za dwa lata zorganizować kolejne edycje. Gdańska Akademia Podróży sama w sobie nie jest więc organizacją, ale powstała w wyniku porozumienia członków Wydziałowej Rady Studentów Wydziału Chemicznego i Akademickiego Klubu Kadr GDAKK.
D.P.: Kto podjął się organizacji wydarzenia?
E.G: Kiedy rozeszła się wiadomość o festiwalu zebrała się grupa dziesięciu osób, które działały przez kilka miesięcy i załatwiały różne sprawy. Dla części z nich to było wielkie marzenie, by zorganizować taki zjazd podróżników, zwłaszcza, że sami podróżują. Można powiedzieć, że ten pomysł kiełkował już od dłuższego czasu.
D.P. W programie znalazło się sporo podróży autostopem. Czy to był klucz, według którego wybieraliście prelegentów?
E.G. : To nie było planowane. Po prostu wielu studentów podróżuje autostopem, wśród nich są nasi znajomi, poznani na zjazdach autostopowiczów czy festiwalach podróżniczych. Z nimi skontaktowaliśmy się w pierwszej kolejności, gdyż wyszliśmy z założenia, że najłatwiej będzie nam namówić kogoś, kogo już znamy. Okazało się, że jest ich tak dużo, że z części i tak musieliśmy zrezygnować. Wybraliśmy tych, którym odpowiadał wyznaczony przez nas termin.
Poza tym udało nam się też znaleźć osoby, które nie autostopują, na przykład Michał Kochańczyk, jeden z najpopularniejszych gdańskich podróżników. Naszym ostatnim złotym strzałem okazał się Tomasz Owsiany. Wykruszyła nam się akurat jedna osoba i on zgodził się zająć jej miejsce.
D.P.: Trudno było ich namówić na wystąpienie?
E.G.: Wcale nie. Są bardzo otwarci na tego typu inicjatywy, zwłaszcza, gdy przebywają akurat na miejscu i nie mają konkretnych planów.
D.P. Planujecie organizację podobnych wydarzeń?
E.G.: Na pewno mamy już pomysł na przyszły rok, jak zrobić to lepiej. Być może wprowadzimy akademicki system, czyli 45 minut wystąpienia i 15 minut przerwy. Będziemy eksperymentować. Może przygotujemy w międzyczasie, jakieś wydarzenie, żeby sprawdzić, czy to działa. Już zresztą w zeszłym roku organizowaliśmy z „Busem przez świat” i dwa spotkania podróżnicze „Z drugiej strony”. Frekwencja była ogromna i to nas zainspirowało do organizacji festiwalu. Stwierdziliśmy, że zrobimy więcej.
Dziękuję za rozmowę!