Jest takie miejsce niespełna godzinę drogi od Barcelony, w którym każdy czuje się swojsko, niezależnie od tego, czy jest głową rodziny, czy wielkomiejskim bywalcem klubów w tęczowym t-shircie.
Ta katalońska, malowniczo położona, miejscowość zapewnia błogi relaks w niezobowiązującej atmosferze oraz szalone imprezy do białego rana. Rodziny z dziećmi i gejowskie pary – te dwa światy łączą się ze sobą właśnie tutaj, na katalońskim wybrzeżu, osiągając harmonię ying & yang.
Ying & yang na katalońskim wybrzeżu
Historia Sitges sięga jeszcze czasów rzymskich. Za generała Franco schronienie znajdowali tu wolnomyśliciele oraz bohema. Znaczą część mieszkańców miasta, bo aż ponad 1/3, stanowią imigranci z Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji i Skandynawii. Od lat Sitges ma renomę otwartego, tolerancyjnego miejsca, stąd stało się również jednym z najbardziej przyjaznych miast dla gejów i lesbijek.
Temu niedużemu miastu daleko do napompowanych splendorem kurortów z sztucznie nadmuchanymi cenami i palemką w drinku. Owszem przyjeżdżają tu osoby, które dobrze sobie radzą ekonomicznie, ale z całą pewnością nie jest to jedno z miast, gdzie turysta traktowany jest jako synonim portfela.
Palemka w drinku to nie tu
Domowa, ale jednocześnie kosmopolityczna atmosfera Sitges sprawia, że porównuje się je do Brighton w Wielkiej Brytanii. Można również spotkać się z opiniami, że to takie Saint Tropez, jeżeli chodzi o ceny nieruchomości. Na szczęście turyści nie odczuwają tego aż w takim stopniu.
Większość hoteli w mieście nie przekracza 4 gwiazdek, wielu turystów korzysta także z noclegów w prywatnych mieszkaniach, a zamiast na śniadanie do restauracji udaje się po zakupy na targ.
Dla każdego coś miłego – atrakcje
Sitges ma do zaoferowania między innymi 17 piaszczystych plaż, uroczą promenadę La Ribera z mnóstwem kafejek i restauracji, barokowy kościół świętego Bartłomieja i świętej Tekli, a także muzea, w tym Museo Cau Ferrat z hiszpańską sztuką plastyczną i muzyczną.
W mieście fajne są smaczki, które decydują o jego wyjątkowości, na przykład bogato zdobione domy mieszkańców, którzy dorabiali się wieki temu na Kubie czy zabawny sklep z gadżetami o nazwie LSD – Love, Sex, Diamonds, którego nie można ominąć!
Przechadzając się po Sitges, napotkamy na gejowskie bary, w których śpiewają drag queens, a klientelę stanowią niemal w 100% sami mężczyźni. Jednakże obszar ten ograniczony jest do kilku ulic. Geje mają również tutaj swoje plaże.
Mimo imprezowej aury rodziny z dziećmi mogą czuć się spokojnie, ponieważ klubowicze zachowują zdrowy umiar. Bójki i inne ekscesy po nadmiernym spożyciu alkoholu do stałego elementu krajobrazu z pewnością tutaj nie należą.
Przybywając do Sitges, chodzi przede wszystkim o słodkie nic nierobienie, odpoczynek od maski, którą nosimy na co dzień. W tym otwartym mieście każdy może poczuć się sobą! A dostać się do niego można za 4 euro autobusem lub pociągiem z lotniska w Barcelonie.