Wulkany mają w sobie magiczny pierwiastek. Pokryte zastygłą lawą i zakończone majestatycznym stożkiem, nad powierzchnią których unosi się szarobrunatny pył, sprawiają wrażenie, jakby zostały przeniesione z innej planety. Na niektóre z nich można popatrzeć jedynie z daleka. Inne pozwalają się zdobyć lub, co ciekawsze zwiedzić.
Piękna i Bestia – oto Etna
Etna, najwyższy i jednocześnie najaktywniejszy wulkan Europy dumnie góruje nad Sycylią. Jest bardzo piękna, ale potrafi być też niesamowicie niebezpieczna. Gorąca lawa wydostaje się z wulkanicznego stożka kilka, a nawet kilkanaście razy do roku. Latem Etna czeka na kolejnych zdobywców chcących stanąć u stóp jej krateru, zimą udostępnia swoje zbocza dla fanów narciarstwa.
Droga do stóp dymiącego krateru składa się z kliku etapów. Do wysokości 1800 m n.p.m. możemy pojechać autem lub wejść na pieszo, skąd na 2500 m n.p.m. podwiezie nas kolejka linowa. Kolejny odcinek można pokonać jeepem lub na własnych nogach, jednak trzeba się liczyć z tym, że pieszą wycieczkę będzie utrudniał unoszący się w powietrzu pył wulkaniczny.
Na ostatnim fragmencie, od wysokości 2900 m n.p.m. aż do samego krateru, nie mamy wyboru co do środka transportu. Pozostaje nam półtoragodzinna wspinaczka po zaschniętych językach lawy i szaroburych skałach, które tworzą jedyny w swoim rodzaju księżycowy krajobraz. Jeśli trafimy na bezchmurną pogodę, widoki ze szczytu powinny wzbudzić niemały zachwyt, można bowiem wtedy podziwiać niemal całą Sycylię.
Krainy pełne wulkanów
O ile na kontynencie europejskim wulkany należą do rzadkości, o tyle na Islandii wystające stożki wulkaniczne są typowym elementem krajobrazu. Na wyspie znajduje się ich blisko 130. Co więcej, kilkadziesiąt jest aktywnych, a wydobywające się z nich dymiące wyziewy potrafiły utrudnić, a nawet zablokować ruch lotniczy w całej Europie.
Najwyższym czynnym wulkanem wyspy jest Hekla, licząca 1491 m n.p.m. Nazywa się ją „bramą do piekła”, a przydomek ten dobrze oddaje charakter wulkanu wybuchającego dość często, ostatnio co kilkanaście lat. Wobec tego zdobycie krateru Hekli zapowiada się na ciekawą wycieczkę z dreszczykiem emocji w tle. Do wysokości 900 m n.p.m. możemy jechać samochodem, następnie czeka nas kilkugodzinny trekking. Stożek wulkanu zazwyczaj jest spowity chmurami, a jeśli chcemy się na niego wdrapać, musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na dobrą pogodę. Wchodzenie na szczyt jest bezpieczne tylko przy spokojnej i bezwietrznej aurze. Wtedy możemy też liczyć na spektakularne widoki – surowa, dziewicza przyroda Islandii odsłoni przed nami całe swoje piękno.
Kolejne wulkaniczne zagłębie mieści się na Hawajach, gdzie utworzono Park Narodowy Wulkanów Hawajskich. Jego największą atrakcją jest wulkan Kilauea, który co roku odwiedzają rzesze turystów. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro droga na szczyt wiedzie przez piękny, tropikalny las, a jej pokonanie zajmuje zaledwie godzinę. Stożek Kilauea kończy się niezwykle rozległą i widowiskową kalderą, z której od czasu do czasu wypływa magma. Co ciekawe, wulkan nie wybucha, tylko raz na jakiś czas wylewa z siebie magmę. Języki zastygłej lawy spoczywające na płaskowyżu robią ogromne wrażenie i pokazują, jak potężną siłę oddziaływania ma natura.
Wyprawa do serca wulkanu
Wejście na krater wulkanu to nie lada atrakcja, a co dopiero, gdybyśmy mogli zajrzeć do wnętrza gorącej góry? Nierealne? A jednak! Thrihnukagigur możemy zwiedzać od środka. Trudna do wymówienia nazwa oznacza w języku islandzkim Krater Trzech Szczytów, a mianem tym określa się wygasły wulkan, położony zaledwie 20 kilometrów od Reykjavíku, stolicy wyspy.
Thrihnukagigur
Choć wulkan jest nieczynny od ponad 4 tysięcy lat, to wyprawa do jego wnętrza budzi sporo emocji. Turyści najpierw muszą dotrzeć do stóp krateru, co wiąże się z niemal godzinną wędrówką po zboczu wulkanicznym, pełnym szczelin i wąwozów. Na górze na śmiałków czeka specjalna platforma linową, którą są zwożeni 120 metrów w dół.
W ten sposób można dostać się do serca wulkanu. Zobaczymy tam ogromne wulkaniczne komnaty, których skały urzekają niesamowitą kolorystyką. Różne odcienie żółci, czerwieni i czerni zlewają się w niespotykaną barwę, którą przecina strużka światła słonecznego przedzierająca się przez wąską szczelinę na szczycie. Wewnątrz wulkanu jest cicho, nieomal majestatycznie. Aż trudno uwierzyć, że niegdyś wrzała tu gorąca lawa.
Bilety na wycieczkę do wnętrza Thrihnukagigur kosztują nieco ponad 1000 zł. Cena może odstraszać, ale wrażeń, które towarzyszą takiej wyprawie, z pewnością nie da się porównać z niczym innym.