Na drugiej stronie tej skali znajdują się miasta, których liczba mieszkańców powoduje spore zaskoczenie. Oto kilka perełek, jakie mimo swych niewielkich rozmiarów dumnie dzierżą status miasta.
Hum (zachodnia Chorwacja)
Już trzyliterowa, niezwykle skromna nazwa tego chorwackiego miasteczka może wskazywać na jego wielkość. A właściwie miniaturowość. Nawet wypowiedzenie słowa Hum zajmuje ułamek sekundy. Tyle co nic. Hum zamieszkuje zaledwie czternastu mieszkańców. Na początku ubiegłego stulecia było ich niemal 30 razy więcej. Przy tym miejscowość ta może pochwalić się elementami architektury typowymi dla miast średniowiecznych, takich jak choćby nasz Kraków. Są więc w Hum i mury obronne i brama wjazdowa i centralny plac miasta i dwa kościoły: dwunastowieczny, romański oraz barokowy. Do tego dwie ulice zbiegające się na głównym placu. Miasto leżące na Półwyspie Istria ma, co zrozumiałe, także swojego burmistrza, który musi sprawnie zarządzać swoją kilkunastoosobową społecznością. Okazuje się, że tak małe miasto może świetnie prosperować. Wszystko dzięki oficjalnemu tytułowi „najmniejszego miasta na świecie”. Ciekawe, jak obecni mieszkańcy patrzą na tych, którzy chcieliby się osiedlić w tym niezwykle urokliwym miasteczku, tym samym pozbawiając je aury wyjątkowości?
Durbuy (Belgia)
Co ciekawe, ten sam tytuł „najmniejszego miasta świata” przypisywany jest belgijskiemu miasteczku Durbuy, leżącemu w południowo-wschodniej części kraju, ponad 100 km od Brukseli. Wydaje się jednak, że to bardziej chwyt marketingowy niż rzeczywisty stan liczby mieszkańców. Durbuy przy chorwackim Hum jest niemalże metropolią, ponieważ liczy aż 400 mieszkańców. Belgijskie miasteczko przyciąga turystów średniowiecznym klimatem, a także atrakcjami takimi jak labirynt, park z unikatową kolekcją drzew czy trasami dla rowerów górskich oraz kajaków. Oczywiście najbardziej przyciąga pewnie tych, którzy nigdy nie słyszeli o Hum :)
Buford (Stany Zjednoczone)
Amerykanie z pewnością muszą patrzeć rozbawieni na te europejskie „najmniejsze miasta świata”. I słusznie, ponieważ Buford w stanie Wyoming dosłownie miażdży swoich rywali. Miasteczko zostało niedawno wystawione na licytację i sprzedane za 900 tysięcy dolarów, ponieważ jego mieszkaniec (sztuk jeden), były burmistrz postanowił przejść na emeryturę. W jego mieście, poza szkołą, stacją benzynową, stodołą i warsztatem samochodowym stał tylko jeden dom. Nietrudno zgadnąć, kim był jego lokator.
Najmniejsze duże miasto świata
Na koniec naszej galerii miejskich osobliwości dowód na to, że we współczesnym świecie turystom można sprzedać dosłownie wszystko. Warunek jest jeden: odpowiednia reklama. Tym tropem musieli chyba podążać ci, którzy wpadli na pomysł, by duńskie miasto Arhus nazwać „najmniejszym dużym miastem świata”. Swoją drogą, ich pomysł, jakkolwiek kuriozalny, ma w sobie spory potencjał. Kto wie, czy niedługo nie usłyszymy na przykład o „najniższym drapaczu chmur”?